Strateg Marketingowy z doświadczeniem w eCommerce, firmach produkcyjnych i startupach.

Marketing miejsc, dyskusja warta kontynuowania.

Zacznijmy od Stolicy. Jestem jednym z tych obywateli Polski, którzy cenią Warszawę i są z niej dumni. Z jej historii, obecnego kierunku, kolorytu, rozwoju i klimatu dla biznesu.

Dlatego ile razy jestem w Warszawie, myślę, że mógłbym w niej mieszkać.
Wtedy trochę się rozckliwiam i zastanawiam zawsze nad tym samym: czemu Warszawa marnuje swój największy, marketingowy potencjał?

Piszę ten artykuł pobudzony trzema rzeczami:
1. Wpisem na blogu pani Natalii Hatalskiej
2. Komentarzem do niego autorstwa pana Grzegorza Kiszluka
3. Wpisem na blogu omnipotencja.blogspot.com

Pokazały mi one, że są inne osoby żywo przejmujące się polskim marketingiem miejsc. Nie mam wprawdzie zawodowego wpływu na tę dziedzinę, ale chcę dorzucić swoje niewielkie pięć groszy do dyskusji.

Czym jest marketing miejsc?
W mojej opinii to w uproszczeniu strategia komunikacyjna dla miast, regionów, ale także wydarzeń społecznych i kulturalnych.

Skoro to strategia to z grubsza działają tam podobne mechanizmy jak w przypadku innych marek i produktów. No właśnie, z grubsza, ale nie tak samo. I tu chyba jest pies pogrzebany.

Jak to wygląda u nas?
Doskonale opisują to trzy zacytowane wyżej teksty. Koniecznie je przeczytajcie. W wielkim skrócie: chorujemy na przekładanie doświadczeń produktowych na miejsca.

Marketerom w głowie się nie mieści, że można zrobić cokolwiek z komunikacją bez logo, więc od logo zaczynają; a że tylko na logo stać miasto, to na nim się kończy. Co bardziej ambitne i bogate miasta robią to samo co kilka lat. I tak w koło Macieju.

Jak mogłoby na przykładzie Warszawy wyglądać?
Jaki Waszym zdaniem jest największy potencjał komunikacyjny Warszawy?

Co jest tą myślą jaka wraca do mnie zawsze jak odwiedzam Stolicę?
Jaki to pomysł, którego na próżno i kompulsywnie szukam we wszystkich działaniach komunikacyjnych tego miasta?

To odbudowa Warszawy po wojnie. 

Tak prosty pomysł, teraz może nawet przyćmiony przez obchody rocznicowe związane z Powstaniem Warszawskim.
Ale wciąż nikt go nie wykorzystał. Nigdy nie słyszałem, by obcokrajowcom tłumaczono jak to było z Warszawą.

Że była doszczętnie zniszczona, że biedny i dobity przez wojnę Naród wyciągnął z kieszeni pieniądze, przyjechał tę Stolicę odbudować. Że to jedyne miasto, w którym fasady kamienic łączą się jak od linijki. Przecież wystarczy postawić takiego obcokrajowca na Nowym Świecie i powiedzieć:

Popatrz, to wszystko obudowano w kilka lat. To jedyna taka Stolica w Europie, tylko tu tak dobitnie widać determinację ludzi. Patrz na te równe, fasady jak od linijki, idealnie odtworzona tęsknota.

I żaden tam Paryż Północy. Jedyna taka Stolica, jest czym się chwalić i nic nie trzeba wymyślać, wystarczy się rozejrzeć.

I co z tego, że to przez komunizm i nie przyjęcie planu Marshalla. Popatrzmy na efekt i bądźmy z niego dumni.
Z tej dumy stwórzmy komunikację dla Warszawy. Tylko bez nowego logo. Proszę.

I jeszcze jedno. Mówię o obcokrajowcu, więc ktoś może powiedzieć: „świetnie, wymyślasz komunikację dla innych nacji, a tu w Polsce trzeba inaczej”.
Błąd. Trzeba tak samo i spójnie! Poza tym całe pokolenia są na bakier z historią i dla nich to też jest szok, też możemy o nich myśleć jak o obcokrajowcach.
A ich rodzice? Pamiętają jeszcze jak ich rodziny dokładały się do odbudowy Warszawy, jeśli pokażemy, że jesteśmy z tego dumni to ta komunikacja chwyci. Zarówno wśród młodych, starszych, wśród Polaków czy Obcokrajowców.

źródło zdjęcia wpisu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plac_Defilad_w_Warszawie#mediaviewer/File:Palace_of_Culture_and_Science_nightshot.JPG na podstawie licencji CC

« »
Top